Wiele cywilizacji, które istniały w przeszłości postrzegało Słonce jako istotę boską i oddawało jej boską cześć. Współczesna cywilizacja odebrała Słońcu atrybut boskości i uczyniła je jedną z gwiazd, fizycznych obiektów, których nieskończona ilość wypełnia otaczający nas wszechświat. Żyjąc w technokratycznym świecie często zapominamy jak bardzo jesteśmy zależni od przyrody – w tym od słońca. Odkrycia naukowe ostatniego wieku dowiodły, że ta zależność zdecydowanie przekracza horyzonty naszej wyobraźni. Słońce nie tylko odpowiada za cykl nocy i dnia, pory roku, wegetację roślin – jego światło codziennie buduje nas na nowo i jest naszym najlepszym lekarzem, bez którego nie bylibyśmy w stanie żyć. Jesteśmy dziećmi Słońca.
Jedną z kluczowych witamin, związków niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania organizmu ludzkiego, jest witamina D. Nazwa ta obejmuje całą grupę związków chemicznych wykazujących wielostronne działanie fizjologiczne. Ze względu na zasięg swojego działania, witamina D postrzegana jest dziś bardziej jako hormon, niż witamina. Aktywną jej formą jest związek chemiczny o nazwie cholekalcyferol, znany powszechnie jako witamina D3.
Według współczesnej wiedzy naukowej witamina D jest regulatorem co najmniej 1000 różnych genów odpowiedzialnych za prawidłowe funkcjonowanie praktycznie wszystkich tkanek ludzkiego ciała. Odpowiada za metabolizm wapnia, funkcjonowanie układu nerwowo-mięśniowego, układu odpornościowego, jest kluczowa dla mineralizacji kości i zapobiegania chorobom takim jak osteomalacja u dorosłych czy krzywica u dzieci, ma wybitne właściwości przeciwzapalne, pełni istotną rolę w zapobieganiu cukrzycy typu 2, w istotny sposób wpływa na zdrowie psychiczne, zapobiega wielu nowotworom. Głównym jej źródłem jest fotosynteza, która zachodzi w skórze człowieka pod wpływem promieniowania słonecznego. Jednym słowem, jeżeli chcemy żyć długo i w zdrowiu musimy systematycznie wystawiać nasze ciało na działanie Słońca.
W przypadku ludzi o białej karnacji skóry opalanie się w letnim słońcu przez pół godziny może zainicjować uwolnieniem do krwiobiegu 50 tys. j.m.* (jednostek międzynarodowych) witaminy D3 w ciągu 24 godzin od ekspozycji, co jest równoważne 1,25 mg tej substancji. W przypadku osób opalonych taki sam czas ekspozycji daje już tylko 20-30 tys. j.m. a u osób ciemnoskórych zaledwie 8-10 tys j.m. Jak widać, w celu uzyskania równoważnej fotosyntezy witaminy D3 ciemna skóra wymaga od pięciu do sześciu razy dłuższej ekspozycji na słońce niż skóra biała. Dlatego w Stanach Zjednoczonych dzieci czarnych kobiet są o wiele bardziej narażone na krzywicę, chorobę kości wywołaną niedoborem witaminy D, niż dzieci białych kobiet.
*) j.m. – jednostka międzynarodowa , ang. international unit – IU, jednostka aktywności substancji biologicznie czynnych.
Podstawową funkcją witaminy D w organizmie jest utrzymywanie poziomu wapnia i fosforu w optymalnym zakresie fizjologicznym. Ma to zasadnicze znaczenie dla właściwej mineralizacji kości. Bez wystarczającej ilości witaminy D kości nie mogą się prawidłowo formować. U dzieci wywołuje to krzywicę, chorobę opóźniającą wzrost dziecka i wywołującą różnorodne deformacje szkieletu, w tym charakterystyczne deformacje nóg (łukowate nogi). Pod koniec XIX wieku około 90% dzieci żyjących w Europie i Ameryce Północnej miało objawy krzywicy ! Co ciekawe nawet w krajach arabskich, gdzie słońca z pewnością nie brakuje, u dzieci matek karmiących niemowlęta piersią niedobór witaminy D jest dość powszechny. To bezpośredni skutek wymuszonego nakazami religijnymi szczelnego zakrywania ciała przez muzułmańskie kobiety. Burka, tradycyjny w krajach islamskich strój kobiet , zakrywa ciało od stóp do głów, pozostawiając widoczną tylko twarz – a i to nie zawsze. W niektórych krajach dozwolony jest tylko niewielki otwór na oczy. Ortodoksyjne odłamy islamu wymagają, by nawet otwór na oczy przysłonięty był siateczką. Przez wieki społeczność muzułmańska zupełnie nie zdawała sobie sprawy, że islamskie nakazy religijne są przyczyną wielu poważnych chorób. Pomimo, że wiedza o tym, jak istotne znaczenie dla organizmu ludzkiego ma promieniowanie słoneczne w ostatnich dekadach stała się dość powszechna nie wpłynęło to w znaczący sposób na kultywowaną od wieków muzułmańską tradycję. Społeczne psychozy, zwłaszcza te motywowane nakazami religijnymi, nie raz zapędziły i nadal pchają ludzkość w ślepe zaułki.
Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy oficjalna medycyna odkryła znaczenie słońca w leczeniu krzywicy okazało się, że inna historyczna plaga – gruźlica – również reaguje na ekspozycję na promieniowanie słoneczne. Chorych na gruźlicę zaczęto wysyłać na fototerapię do ciepłych krajów na południu Europy. Kąpiele słoneczne wyraźnie spowalniały postępy choroby, a nawet powodowały, że zaczynała się cofać. Zwłaszcza gruźlica skóry okazała się podatna na leczenie słońcem.
Odkrycie i udokumentowanie naukowo pozytywnych skutków opalania się na słońcu diametralnie zmieniło stosunek społeczeństwa do opalania się jako takiego. Opalenizna stała się modna i ceniona w zachodnim świecie, jako nowy symbol statusu społecznego, który oznaczał zarówno zdrowie jak i bogactwo. Dlaczego bogactwo? Tylko ludzie zamożni mogli sobie pozwolić na zimowe wyjazdy do ciepłych krajów. Fototerapia szybko stała się popularnym sposobem leczenia nie tylko gruźlicy, ale także chorób reumatycznych, cukrzycy, dny moczanowej, przewlekłych owrzodzeń i ran. Pojawiła się moda na zdrową opaleniznę. Hołubiona przez wieki wśród pań „z towarzystwa” chorobliwa bladość skóry twarzy i rąk poszły w zapomnienie.
Pierwsze doniesienia o związku między ekspozycją na słońce a rakiem skóry zaczęły pojawiać się w publikacjach dermatologicznych pod koniec XIX wieku. Zauważono, że oparzenia skóry mogą być przyczyną rozwoju nowotworów skóry: czerniaka, raka podstawnokomórkowego i raka płaskonabłonkowego. Nawiasem mówiąc, kontakt z różnymi substancjami chemicznymi także wywołuje te nowotwory i o wiele częściej jest ich przyczyną niż opalanie się na słońcu. Na początku lat 70. ubiegłego stulecia zaobserwowano wyraźny wzrost zachorowań na nowotwory skóry, co powiązano z tzw. dziurą ozonową. Jedna z górnych warstw atmosfery zawierająca 90% ozonu atmosferycznego, czyli trójatomowych cząsteczek tlenu, wyraźnie zaczęła zmniejszać swoją grubość a nad ziemskimi biegunami prawie zanikała tworząc „dziury”. Ponieważ jest to warstwa, która aktywnie chroni Ziemię przed nadmiarem promieniowania ultrafioletowego (UV) jej stan jest kluczowy dla istnienia życia na Ziemi. Uszkodzenie warstwy ozonowej wyraźnie zwiększyło ilość promieniowania UV docierającego do powierzchni Ziemi, co z kolei wywołało wzrost zachorowań na nowotwory skóry. Po kilku latach badań okazało się, że przyczyną zaniku warstwy ozonowej były freony – substancje produkowane przemysłowo na olbrzymią skalę i wykorzystywane w chłodnictwie. Każda lodówka i zamrażarka miała w tym czasie instalację chłodniczą wypełnioną freonem. Nikt nie dbał o to, by zużyty sprzęt odpowiednio utylizować. Freony, będące lekkimi gazami, ulatniały się i przenikały do górnych warstw atmosfery, gdzie niszczyły warstwę ozonową. Zmiana technologii i całkowita rezygnacja z freonów w ciągu kilku kolejnych dekad w zasadzie przywróciły sytuację do normy.
Zgodnie z raportem Światowej Organizacji Zdrowia z 2006 r. – „Globalne obciążenie chorobami spowodowanymi promieniowaniem ultrafioletowym” – nadmierna ekspozycja na słońce odpowiada za znikomy procent przypadków przedwczesnego zgonu – około 0,1% ogółu. Większość chorób związanych z nadmierną ekspozycją na promieniowanie ultrafioletowe – co się kończy poparzeniem skóry i pojawieniem się na skórze bolesnych pęcherzy wypełnionych cieczą – przebiega stosunkowo łagodnie (z wyjątkiem czerniaka złośliwego) i występuje głównie w starszych grupach wiekowych. Jak się z czasem okazało bez porównania większym zagrożeniem są choroby wywołane niedostateczną ekspozycją organizmu na światło słoneczne.
Czynniki ryzyka i grupy ludzi, którzy powinni raczej unikać słońca lub znacznie ograniczyć ekspozycję skóry na promieniowanie słoneczne znane są od dawna. Przede wszystkim to osoby z delikatną, różową skórą podatną na oparzenia, ale też rudowłosi, których skórę pokrywa zazwyczaj rozległa siateczka piegów. Poza tym: osoby z licznymi zmianami brodawkowymi na skórze i przebarwieniami skóry, osoby w starszym wieku oraz osoby przyjmujący pewne grupy leków uczulających na światło słoneczne. Największa grupa ryzyka to ludzie bezmyślni i nieodpowiedzialni, którzy po wielomiesięcznym przebywaniu w zamkniętych pomieszczeniach wyrywają się nagle na urlop do ciepłych krajów i w ciągu kilku dni na plaży, pod afrykańskim słońcem, usiłują opalić się w takim stopniu, by wywołać podziw i zazdrość kolegów i koleżanek z pracy. Często kończy się to dotkliwymi poparzeniami skóry, których część może z czasem ewoluować w kierunku zmian nowotworowych. Trzeba wyraźnie podkreślić, że są to przypadki, które wynikają wyłącznie z ludzkiej głupoty i jest ich najwięcej. Generalnie w naszych warunkach klimatycznych raczej nie należy się opalać, gdy temperatura jest wyższa niż 30C. Grozi to przegrzaniem organizmu i udarem cieplnym. Jeżeli bardzo chcemy przebywać w taki upał na słońcu obowiązkowo należy obowiązkowo przykryć czymś głowę, która jest najbardziej narażona na przegrzanie. Drugim powszechnie popełnianym błędem jest opalanie się, gdy intensywnej operacji słońca towarzyszy chłodny wiatr. Nagłe zmiany temperatury powierzchni ciała wywołują zazwyczaj masę nieprzyjemnych konsekwencji, w tym uciążliwe stany zapalne znane jako „zapalenie korzonków nerwowych”.
Z czasem okazało się, że choć rak skóry może być zainicjowany zbyt dużą ekspozycją na promieniowanie UV zdecydowanie więcej nowotworów rozwija się z powodu zbyt krótkiej ekspozycji organizmu na promieniowanie słoneczne. Zalicza się do nich chłoniaka Hodgkina, raka piersi, jajnika, okrężnicy, trzustki, prostaty i wiele innych. Gdy przesuwamy się z północy na południe liczba dodatkowych zgonów z powodu raka skóry zwiększa się o 2-3 przypadki na każde 100 tys osób. Jednocześnie liczba zgonów z powodu innych nowotworów maleje o 30-40 przypadków. Dla wielu osób ta informacja może być zaskoczeniem. Badania kliniczne przeprowadzone przez Joan Lappe (profesor medycyny w Creighton University) i opublikowane w „American Journal of Clinical Nutrition” (2007) potwierdziły, że u kobiet po menopauzie przyjmowanie 2-4 razy dziennie witaminy D3 w dawce 200-600 j.m. (w połączeniu z suplementacją wapnia) spowodowało w okresie kolejnych czterech lat spadek zachorowalności na wszystkie nowotwory łącznie o 50-77%. Co ciekawe, chociaż nadmierna ekspozycja na słońce – zwłaszcza oparzenia skóry – jest uznanym czynnikiem ryzyka w przypadku czerniaka skóry to u pacjentów z wczesnym stadium czerniaka stała, wysoka ekspozycja na słońce wyraźnie zwiększała wskaźnik przeżycia (Marianne Berwick, „Journal of the National Cancer Institute”, luty 2005).
W ostatnich dekadach cały szereg badań naukowych potwierdziło, że niedobór witaminy D3 przyczynia się do wielu poważnych chorób. Podczas epidemii covid-19, która zaczęła się jesienią 2019 roku zaobserwowano, że śmiertelność osób w starszym wieku bardzo mocno była skorelowana z poziomem witaminy D3. Osoby z niedoborem witaminy D3 umierały znacznie częściej niż te, u których poziom witaminy D3 był w granicach normy. To kolejny dowód na to, że witamina D3 wyraźnie podnosi efektywność układu odpornościowego w walce ze wszelkimi patogenami atakującymi ludzki organizm.
Szwedzkie badania epidemiologiczne przeprowadzone na myszach wykazały, że u szczepu predysponowanego do rozwoju cukrzycy typu 1, po wprowadzeniu do diety witaminy D3 ryzyko rozwinięcia się tej choroby zmniejszyło się o 80%. Odkrycie potwierdziły fińskie badania opublikowane 3 listopada 2001 r. w uznanym medycznym czasopiśmie „Lancet”. Fińscy naukowcy udowodnili, że u dzieci, które od 1. roku życia codziennie otrzymywały 2000 j.m. witaminy D3 ryzyko zachorowania na cukrzycę typu 1 w późniejszym okresie życia zmniejszyło się o 80%. Tymczasem u dzieci z wyraźnym niedoborem witaminy D3 prawdopodobieństwo zachorowania na ten typ cukrzycy wzrastało 4-krotnie. Zauważono również związek pomiędzy poziomem witaminy D3 a zespołem schorzeń, które zwiększają ryzyko cukrzycy typu 2 i chorób układu krążenia. Badanie opublikowane we wrześniu 2006 roku, w czasopiśmie „Progress in Biophysics and Molecular Biology” wykazało, że u osób młodych oraz u osób w podeszłym wieku niskie stężenie witaminy D3 we krwi często występuje łącznie z wysokim poziomem glukozy i insulinoopornością. Są poważne dowody na to, że także nadciśnienie tętnicze i choroby układu krążenia powiązane są z poziomem witaminy D3 w organizmie, podobnie jak reumatoidalne zapalenie stawów, astma i choroby zakaźne.
Trzeba tu dodać, że słońce pełni bardzo ważną rolę w pielęgnacji skóry: promieniowanie słoneczne działa silnie bakteriobójczo i grzybobójczo, niszczy większość mikroorganizmów pasożytujących w powierzchniowych warstwach skóry. Działa jak leczniczy masaż na mięśnie i system nerwowy. Wspomaga ukrwienie tkanek, a więc prawidłowe ich odżywianie. Tych efektów nie osiągniemy jednak przez dojelitową suplementację witaminy D3. Tylko bezpośrednie przebywanie na słońcu przyniesie nam wymienione korzyści.
Do korzyści wynikających z bezpośredniego obcowania ze słońcem należy też wybitnie dodatni wpływ swiatła słonecznego na naszą psychikę. Już dawno zaobserwowano wyraźną korelację pomiędzy ekspozycją na promieniowanie słoneczne a zaburzeniami psychicznymi, zwłaszcza depresją. W porównaniu z ubogimi w światło słoneczne krajami północy w krajach południa liczba samobójstw jest znikoma. Dzieje się tak, ponieważ promieniowanie słoneczne zwiększa poziom naturalnych opiatów (pochodnych opium) we krwi zwanych endorfinami, lub potocznie hormonami szczęścia. Obserwowana dziś epidemia chorób i zabużeń psychicznych u dzieci i młodzieży, zabużeń emocjonalnych, wyraźnie rosnąca skłonność do samobójstw – to bezpośrednie skutki ciągłego przebywania dzieci w pomieszczeniach zamkniętych i wynikający stąd olbrzymi deficyt światła słonecznego. O ile suplementacja witaminą D3 chroni przed krzywicą i wieloma innymi chorobami, to bezpośrednia ekspozycja na światło słoneczne ma zasadniczy wpłych na nasze samopoczucie i zdrowie psychiczne. Dlatego „życie na Marsie”, czy długie podróże kosmiczne to utopijne mrzonki, które nigdy nie zostaną zrealizowane.
W naszych warunkach klimatycznych witamina D3 może być syntezowana w organizmie tylko podczas kilku miesięcy w roku: od końca kwietnia do połowy września. Przyjmując, że poziom 29 ng/ml 25(OH)D (oznaczenie witaminy D3 w badaniach laboratoryjnych) lub niższy oznacza niedobór tej witaminy w organizmie szacuje się, że co najmniej 1 miliard ludzi na świecie cierpi na choroby spowodowane niewystarczającym poziomem tej witaminy i umiera przedwcześnie. W praktyce może być ich znacznie więcej. Aby zmaksymalizować ochronę przed rakiem zaleca się utrzymywanie poziomu D3 we krwi w zakresie od 40 do 60 ng/ml. Badania wykazują, że już utrzymywanie poziomu witaminy D3 powyżej 20 ng/ml może zmniejszyć ryzyko raka nawet o 30–50%.
Warto tu wspomnieć o jeszcze jednym, bardzo ważnym aspekcie zdrowotnym związanym z ekspozycję na światło słoneczne, a mianowicie wpływem światła na sen. Hormonem, który reguluje nasz sen jest melatonina. Wytwarzana jest przez organizm wyłącznie w nocy. Gdy pojawia się światło dzienne jej produkcja jest wstrzymywana. Ten szyszynkowy hormon jest kluczowym czynnikiem wyznaczającym tempo wielu rytmów dobowych organizmu. Odgrywa również ważną rolę w zwalczaniu infekcji, stanów zapalnych, raka i autoimmunizacji. Co ciekawe, melatonina hamuje uszkodzenia skóry wywołane promieniowaniem UV. Czyli, więcej śpisz – jesteś bardziej odporny na ewentualne szkodliwe skutki opalania. Udowodniono, że przebywanie na słonecznym świetle przed południem wyraźnie zwiększa i przyspiesza produkcję melatoniny wieczorem, co ułatwia zasypianie i daje głęboki, zdrowy sen. Po przebudzeniu człowiek czuje się wyspany, zrelaksowany i chętny do podejmowania nowych wyzwań. Prekursorem melatoniny jest wytwarzana w ciągu dnia serotonina. W ciemności serotonina przekształcana jest w melatoninę. Umiarkowanie wysoki poziom serotoniny skutkuje pozytywnym nastrojem i spokojnym, ale skupionym umysłem. Z tego powodu ważne jest, aby ludzie pracujący w pomieszczeniach co jakiś czas wychodzili na zewnątrz. A ponadto, by starali się spać w całkowitej ciemności. Może to mieć duży wpływ na rytm melatoniny: wpływać na poprawę nastroju, energii życiowej i jakości snu.
Jest bardzo mało naturalnych produktów spożywczych, które zawierają witaminę D3. Do niedawna można było ją znaleźć w mięsie, jajach i mleku. W okresie zimowym właśnie te produkty służyły za naturalne magazyny witaminy D3. Niestety współczesne metody hodowli zwierząt spowodowały, że ich mięso, a także krowie mleko i jaja kur stały się prawie zupełnie bezużyteczne jako źródło witaminy D3. Zwierzęta hodowlane i drób praktycznie całe swe krótkie życie spędzają dziś w zamkniętych pomieszczeniach. W związku z tym same cierpią na chroniczny niedobór witaminy D3 i aby mogły utrzymać się przy życiu są szpikowane jej suplementami – podobnie jak ludzie. Jedynym, poza słońcem, naturalnym źródłem tej witaminy pozostały dzikie zwierzęta, w tym ryby oceaniczne. Ze względu na ogromne zanieczyszczenie oceanów i środowiska naturalnego korzystanie z tych ostatnich naturalnych źródeł witaminy D3 staje się jednak coraz bardziej problematyczne. Jedząc je, wraz z witaminą D3 i wieloma innymi bardzo wartościowymi dla zdrowia substancjami odżywczymi wprowadzamy do organizmu toksyczne dawki metali ciężkich i innych trucizn kumulujących się w organizmach zwierząt żyjących w naturalnym środowisku. Ciężkie czasy, dziwne czasy, Panie mój
Końcowy wniosek z tych rozważań jest taki, że ludzie, którzy często i z rozsądkiem (!) wystawiają swoje ciało ku słońcu są szczęśliwsi, zdrowsi i żyją dłużej. Chyba warto?.
Wnioski z badań:
Suplementacja wit. D3 w dawkach od 5 000 do 50 000 j.m. kontynuowana przez kilka lat była dobrze tolerowana i bezpieczna. Poziom wysycenia witaminą D3 następował dopiero po około 12 miesiącach. Pacjęci przyjmujący dziennie 10 000 j.m. D3 mieli po tym okresie we krwi średnio 96 ng/ml 25OHD, po 16 miesiącach suplementowania – 97 ng/ml 25OHD. Przy obecnych normach górny limit to 100 ng/ml. U osób długotrwale przyjmujących witaminę D3 średni poziom wapnia we krwi był tylko nieznacznie wyższy niż w grupie osób nieprzyjmujących D3.
Źródło: https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/30611908/
Większość współczesnych badań dotyczących witaminy D, jako konkluzję przyjmuje, że suplementacja D3 w ilości do 10 tysięcy j.m. dziennie jest bezpieczna dla zdrowia.